Gdańsk 1308

"...Gdańsk w tym czasie składał się z kilku części: a) zamek i podgrodzie leżały na wyspie; b) na brzegu Wisły uchodzące do morza istniały osady: rzemieślnicza, targowa i rybacka - ta ostatnia z własnymi przywilejami; c) obszar zagospodarowany przez zakon dominikanów, gdzie również kwitła działalność gospodarcza; d) miasto na prawie lubeckim - najpotężniejszy ośrodek, członek Hanzy, zamieszkałe głównie przez wielkich kupców, głównie Niemców. Każda z tych części posiadała własne umocnienia. Szczególnie silne fortyfikacje w postaci szerokiej i głębokiej fosy, a wewnątrz - wału zaopatrzonego w ostrokół miały położone na wzgórzu otoczonym bagnami zamek i podgrodzie. Istniała tylko jedna brama prowadząca do miasta..."


Fragment książki: Witold Mikołajczak "Wojny polsko-krzyżackie" s. 25

"...Brandenburczycy bez większego trudu zdobyli miasto, do którego otworzyli im bramy niemieccy mieszczanie. Nie potrafili natomiast zdobyć dzielnie broniącego się grodu, którego obroną kierował kasztelan gdański Wojciech. Aby ściągnąć pomoc, udało się wydostać z obleganego grodu sędziemu Boguszy i rycerzowi Nawirowi, którzy udali się do Łokietka..."


Fragment książki: Witold Mikołajczak "Wojny polsko-krzyżackie" s. 25

"...Zdobycie grodu nastręczać więc musiało sporo trudności oddziałom brandenburskim. Oblężeni znaleźli się jednak w trudnej sytuacji, o czym sędzia Bogusza wraz z pozostałymi trzema dowódcami spośród rycerstwa pomorskiego zdecydował się spiesznie zaalarmować Władysława Łokietka Sandomierzu, prosząc o pomoc, aby ocalić Gdańsk..."


Fragment książki: Marian Biskup "Wojny Polski z Zakonem Krzyżackim 1308-1521" s. 19

"...W tym czasie sytuacja w Krakowie była napięta, gdyż (podobnie jak w Gdańsku) niemieccy mieszczanie, podjudzani przez wójta Albrechta i biskupa Jana Muskatę (zniemczonego Ślązaka), przygotowywali bunt przeciw księciu. Za radą Wilhelma, przeora klasztoru dominikanów w Gdańsku, Łokietek polecił Boguszy, aby udał się do mistrza prowincji pruskiej Zakonu, Henryka von Plotzke i poprosił go o pomoc zbrojną..."


Fragment książki: Witold Mikołajczak "Wojny polsko-krzyżackie" s. 25

"...Henryk von Plotzke, do którego zwrócił się Bogusza z prośbą o pomoc przeciw Brandenburczykom, chętnie zgodził się na spisanie odpowiedniego kontraktu. Krzyżacy zobowiązali się w nim wyprzeć z Gdańska wojska brandenburskie, Bogusza zaś zgadzał się na wpuszczenie do grodu gdańskiego oddziału krzyżackiego, który miał odtąd stanowić połowę jego załogi aż do chwili, gdy Łokietek zwróci Zakonowi poniesione koszty..."


Fragment książki: Witold Mikołajczak "Wojny polsko-krzyżackie" s. 25-26

"...Landkomtur chełmiński Günter von Schwarzburg musiał spieszyć się, aby na czas zdążyć pod oblężony przez Brandenburczyków Gdańsk. Wiedział, że załoga Boguszy już drugi miesiąc odpiera ataki ulokowanych w mieście wrogów i lada chwila może zdarzyć się coś, co zniweczy misterne plany snute z mistrzem pruskim Henrykiem von Plotzke i innymi komturami z Prus. Siły von Schwarzburga nie były zbyt wielkie, zaledwie kilkudziesięciu ludzi zebranych z okolicy komturii w stosunkowo krótkim czasie. Wiedział on jednak, że może liczyć na kolejne oddziały, które w jak najszybszym tempie dosyłane będą z bardziej oddalonych placówek...."


Fragment książki: Piotr W. Lech "Pierwsza wojna polsko-krzyżacka 1308-1343" s. 11

"...Polecenie to zostało wykonane i na przełomie września-października 1308 r. zbrojne oddziały Zakonu pod dowództwem komtura krajowego ziemi chełmińskiej Guntera von Schwarzburga przybyły do grodu gdańskiego...."


Fragment książki: Marian Biskup "Wojny Polski z Zakonem Krzyżackim 1308-1521" s. 20

"...Można snuć przypuszczenia, że jeszcze ci sami wysłańcy udali się do Krzyżaków i trafili do najbliższej na ich drodze landkomturii chełmińskiej, a Günter von Schwarzburg wysłał umyślnych do Henryka von Plotzke, sam zaś zebrawszy wszystkie możliwe siły jak najszybciej ruszył do Gdańska. Nie jest jasna liczba krzyżackich posiłków. Przyjęliśmy wersję, iż początkowo było to kilkudziesięciu ludzi, ale z czasem przybywali nowi, dosyłani z kolejnych zamków przez Henryka von Plotzke, aż na koniec przybył on sam z pokaźnymi już siłami, których liczba sięgnęła ponad dwustu braci..."

"...Przyjęliśmy z kolei za Małuszyńskim, że Krzyżacy dostali się do grodu drogą wodną, od strony Motławy, ale możliwa jest także i inna wersja wydarzeń. Mógł landkomtur, posiłkowany przez rycerzy polskich, nadjechać bowiem lądem i stoczyć pod Gdańskiem jakiś bój z Brandenburczykami. [...] Ewentualnie za opis potyczki można przyjąć zeznanie na procesie warszawskim Świętosława, dawnego wojewody tczewskiego, który wspomina, że Krzyżacy, przybywszy do grodu „zmusili" margrabiów do odwrotu. Oczywiście mogło to stać się wskutek akcji zaczepnych polsko-krzyżackich w dniach następujących po przybyciu Güntera i jego ludzi, kiedy to Krzyżacy na dobre rozlokowali się w jednej z części grodu. [...] Nie wiadomo, czy Krzyżacy zajęli część z kamienną wieżą, ale można się tego domyślać na tej podstawie, że dalsze posiłki krzyżackie nie napotykały trudności z dostaniem się do środka grodu, pomimo iż stosunki Krzyżaków z polską załogą zaczęły się psuć..."

"...Jak stwierdziliśmy, Brandenburczycy wkrótce opuścili Gdańsk. Mieszczanie, przestraszeni porzuceniem ich przez dotychczasowych protektorów, porozumieli się z polską załogą. Ale jednocześnie Krzyżacy umyślnie zaczęli prowokować niesnaski z polskimi rycerzami, aby znaleźć pretekst do ich usunięcia. Obszernie o tym zeznają w procesie warszawskim Jan Łodzią i Przedrzew, syn Boguszy. Jak widzimy, Günter zaczął realizować plan ustalony z Henrykiem von Plotzke. Plan ten dojrzewał w toku toczących się wydarzeń, choć główne założenie - opanowanie Pomorza - zaplanowane było o wiele wcześniej..."


Fragment książki: Piotr W. Lech "Pierwsza wojna polsko-krzyżacka 1308-1343" s. 20-21

"...Wróćmy jednak do Gdańska w końcowych dniach października 1308 r. Wskutek podstępnego uwięzienia sędziego Boguszy Krzyżacy uzyskali od niego zgodę na opuszczenie grodu przez załogę polską. Bogusza musiał zadowolić się dokumentem, w którym Zakon zobowiązywał się zwrócić gród księciu polskiemu po otrzymaniu zwrotu kosztów za udzieloną pomoc. To, według B. Śliwińskiego, stało w sprzeczności z wcześniejszymi ustaleniami Boguszy z samym Władysławem Łokietkiem. Wedle ustaleń z polskim księciem załoga polska miała bowiem współrezydować na grodzie gdańskim z załogą krzyżacką, aż do momentu uregulowania zapłaty za krzyżacką pomoc. Teraz więc powstała nowa sytuacja, w której rycerze polscy znaleźli się pośród mieszczan, dotąd swoich wrogów. Ci jednak obawiali się Krzyżaków i nie chcieli iść pod ich panowanie, dlatego doszło do wspomnianego już porozumienia pomiędzy członkami wypędzonej załogi grodu a większością mieszczan. Znaleźli się jednak i tacy mieszczanie, którzy wezmą stronę Zakonu..."

"...Nic nie wiemy na temat ewentualnych starć polsko-krzyżackich w momencie opuszczania przez Polaków grodu. Zeznania świadków są w tej sprawie niespójne. Wiadomo natomiast, że kolejnym krokiem Krzyżaków, a więc już bezpośrednim zajęciem miasta, dowodził sam mistrz pruski Henryk von Plotzke. Wśród rycerstwa polskiego zaznaczają się dwie tendencje: jedni stwierdzają, że dalsza walka straciła sens, skoro podpisany został oficjalny dokument i opuszczają Gdańsk, inni jednak postanawiają stawić opór. Dochodzi do obelg, potem bójek z Krzyżakami wychodzącymi z grodu do miasta. Trzynastego listopada 1308 r. Henryk von Plotzke postanawia uderzyć. Krzyżacy wypadają z grodu do miasta i rozbiegają się w poszukiwaniu pozostałych tutaj rycerzy polskich i ich rodzin. Na podstawie źródeł, w których rzeź gdańska znalazła odbicie, liczbę rycerzy polskich, którzy wówczas zginęli, określić możemy na szesnaście. Ale są też w najnowszej historiografii opinie dające wiarę świadkom z procesu inowrocławsko-brzeskiego: księcia inowrocławskiego Leszka i mieszczanina brzeskiego Tylona, którzy powiadali o 50-60 zabitych rycerzach. Śliwiński w bardzo przekonywujący sposób, używając historycznych przykładów z epoki średniowiecza, dowodzi, że skoro już współcześni powiadali o „rzezi" w Gdańsku, rozmiary mordu musiały być o wiele większe, aniżeli te, które przyjmowali dotychczasowi autorzy bazujący na słowach rycerza Żyry z Krupocina. Rycerze, którzy zginęli, bynajmniej nie byli jedynymi ofiarami Krzyżaków. Zginęły także ich rodziny, w tym dzieci, oraz pewna - w porównaniu z rycerzami o wiele większa - liczba mieszczan. Część ofiar zginęła podczas zamieszania spowodowanego krzyżackim pościgiem, większość jednak, jak to wydaje się wynikać z relacji świadków, została zgładzona później w wyniku egzekucji..."

"...Jeżeli więc mamy do czynienia z egzekucją, można postawić sobie pytanie: jaki cel przyświecał Krzyżakom? Skoro mieli już w ręku pozostałych przy życiu rycerzy polskich, dlaczego nie ograniczyli się do wypędzenia ich lub - co byłoby bardziej prawdopodobne - nie wzięli za nich okupu, tak powszechnego w średniowieczu ekwiwalentu za życie, który dostarczał zwycięscy cennych przedmiotów oraz pomnażał zapasy jego szkatuły? Według Labudy Krzyżacy postanowili za jednym zamachem pozbyć się trzech niewygodnych stronnictw: wspierającego Brandenburczyków rycerstwa pomorskiego, rycerstwa wiernego Łokietkowi, a w końcu niewygodnych mieszczan gdańskich. Przyczyna takich posunięć była prosta: chęć pozbycia się tych, którzy w niedalekiej przyszłości mogą skutecznie torpedować zabiegi krzyżackie o prawne usankcjonowanie faktów dokonanych..."

"...Miasto Gdańsk na mocy specjalnego rozkazu krzyżackiego zostało zrównane z ziemią i na kilkanaście lat znikło z kart historii..."


Fragment książki: Piotr W. Lech "Pierwsza wojna polsko-krzyżacka 1308-1343" s. 22-24

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości