Łuck 1431

"...Z Sadowa wyruszył król nazajutrz, tj. 31 lipca, aby dotrzeć do samego Łucka. Około południa stanął o milę od miasta i rozłożył się obozem koło wsi Zaborola, aby tu dotrwać do dnia następnego; wysłał jednak przed siebie, w celu opanowania brzegów Styru, który go od miasta oddzielał, i przygotowania przejścia dla wojska, cztery chorągwie pod dowództwem kasztelana wojnickiego Dobiesława z Oleśnicy, sandeckiego Krystyna z Kozigłów, marszałka Jana z Oleśnicy i podkomorzego krakowskiego Piotra Szafrańca. Ci znaleźli zburzony most na rzece, a po drugiej stronie około 6000 Litwinów, Rusinów i Tatarów gotowych do walki, między którymi sam Swidrygiełło się znajdował. Nie znając brodów, wysunęli armaty, taraśnicami zwane, większe i mniejsze, i tak skutecznie dawali ognia, że nieprzyjaciel musiał z brzegu ustąpić; a równocześnie wysłali gońców do króla, aby co prędzej z wojskiem przybywał. Król zatem zwinął obóz pospiesznie i ruszył na miejsce. Skoro pod wieczór chorągwie tamte zobaczyły zbliżające się wojska królewskie, rzuciły się natychmiast do rzeki, znalazły brody, chociaż głębokie, w obliczu nieprzyjaciela, który, nie spodziewając się takiego ataku, przejściu przeszkodzić nie zdołał, i uderzyły z takim impetem na wojska Swidrygiełły, że te po krótkim oporze rzuciły się w bezładną ucieczkę. Za uciekającymi puścili się w pogoń Polacy, wielu ubili, znaczniejszych Litwinów wzięli do niewoli i przyprowadzili królowi, między nimi Rumpolda, marszałka wielkiego litewskiego, Iwaszkę Gastolda, marszałka nadwornego i wielu innych książąt. Swidrygiełło sam, spaliwszy miasto, zdołał znaczną rzucić załogę, około 4000 ludzi z 30 książętami, do zamku łuckiego, po czym, zmieniając konie po drodze, ratował się ucieczką. Król utrzymywał, że gdyby noc nie przeszkodziła, byłby mu był niechybnie przystawiony razem z innymi. Chwała tego zwycięstwa należała owym czterem przednim chorągwiom, reszta wojska nawet w walce udziału nie brała. Nie brakło jednak przykrego wypadku. Gdy bowiem sześciu ze znamienitszych rycerzy polskich, goniąc za uciekającymi, zbyt daleko się zapędziło i oddzieliło od innych, Tatarzy walczący po stronie Swidrygiełły, widząc ich garstkę, napadli ich, obdarli i ledwie żywych pozostawili na polu. Dopiero na drugi dzień znaleziono ich i do wojska przyniesiono, lecz tylko jeden z nich, Paweł Zborzeński, ocalał, inni od ran umarli. [...]

Zwycięstwo pod Łuckiem nie było znaczne: odniosły je, jak widzieliśmy, cztery chorągwie przedniej straży polskiej nad wojskiem Swidrygiełły, nie więcej jak 6000 ludzi wynoszącym. Zdobyto tylko linię Styru; Jagiełło kazał postawić na nowo most na rzece i cale wojsko na drugą stronę przeprawił. Ale zamek łucki pozostał w ręku nieprzyjaciół, broniony przez dzielnego Rusina Jurszę..."


Fragment książki: Anatol Lewicki "POWSTANIE ŚWIDRYGIEŁŁY" s. 130-132

"...Świdrygiełło zdążył już jednak przybyć do Łucka, przyprowadzając 6 tys. Litwinów, Rusinów i Tatarów. Pozostawił w zamku silną załogę pod dowództwem Rusina starosty Jurży (Jurszy) oraz zaopatrzył ją w broń i żywność. Sam zaś z wojskiem zamierzał bronić linii Styru, za którym Łuck był położony. Rozstawił oddziały na prawym brzegu, zniszczył most i postanowił bronić przeprawy przez rzekę. Nie zdawał sobie sprawy z czterokrotnej przewagi liczebnej sił polskich.

Jagiełło jeszcze w południe 31 lipca wysłał naprzód cztery chorągwie pod dowództwem marszałka koronnego Jana z Oleśnicy, kasztelanów wojnickiego Dobiesława z Oleśnicy, sądeckiego Krystyna z Kozigłów i podkomorzego krakowskiego Piotra Szafrańca. Ta kilkutysięczna straż przednia złożona z jazdy małopolskiej i zaopatrzona w działa na wozach miała dokonać rozpoznania i opanować brzegi Styru. Zastała jednak most zerwany, a nie znając brodów, zatrzymała się na lewym brzegu widząc wojsko litewskie rozstawione za rzeką. Wysunięto więc na wozach do przodu kilka lekkich hufnic i dwie ciężkie taraśnice, których ogień spędził nieprzyjaciela z przeciwległego brzegu11. Dowódcy polscy wstrzymali się z przeprawą i wezwali króla do natychmiastowego przybycia z głównymi siłami. Jagiełło zwinął pośpiesznie obóz i po szybkim marszu dotarł nad Styr przed wieczorem. Dopiero teraz chorągwie straży przedniej rzuciły się wpław w nurty rzeki. Litwini nie spodziewali się takiego ataku i dodatkowo rażeni ogniem broni palnej nie zdołali przeszkodzić w przeprawie Polakom. Rozpoznano brody w kilku miejscach, którymi poczęły przechodzić następne oddziały królewskie.

Bitwa pod Łuckiem

Świdrygiełło, pod osłoną części swych oddziałów broniących dostępu do Łucka, wycofał około tysiąc ludzi z 30 kniaziami ruskimi do zamku, a znajdujące się od niego na zachód miasto kazał podpalić. Impetyczne natarcie czterech chorągwi polskich rozwijało się pomyślnie, łamiąc krótkotrwały opór przeciwnika. Wielki książę widząc napływające dalsze oddziały królewskie rzucił się do ucieczki, a za nim ruszyły w popłochu rozbite grupy jazdy litewskiej, ruskiej i tatarskiej. Za uciekającymi puścili się w pogoń Polacy. Tylko nielicznym z blisko 5 tysięcy żołnierzy świdrygiełłowych udało się zbiec z pola walki. Pozostali zginęli lub dostali się do niewoli. Wśród jeńców znaleźli się m. in. marszałek wielki litewski Rumbold, marszałek nadworny Iwaszko Gosztołd i liczni kniaziowie litewscy i ruscy. Łupy wojenne znajdujące się na wozach litewskich rozdzielono między zwycięskich żołnierzy. Miasto Łuck zostało zniszczone i całkowicie spalone. W czasie pościgu pięciu znaczniejszych rycerzy polskich zginęło w starciu z przeważającą grupą Tatarów. Ogółem straty polskie można szacować na kilkudziesięciu zabitych, litewskie sięgnąć mogły pół tysiąca.

O zwycięstwie w bitwie łuckiej zadecydowało rycerstwo krakowskie i sandomierskie stanowiące straż przednią armii królewskiej. Jan i Dobiesław z Oleśnicy, Krystyn z Kozigłów oraz Piotr Szafraniec ogniem z dział odepchnęli nieprzyjaciela z przeciwległego brzegu rzeki i umożliwili tym samym przeprawę i rozwinięcie natarcia ciężkiej jazdy kopijniczej. Lepiej uzbrojone i wyszkolone rycerstwo polskie łatwo przerwało szyki wojska litewsko-rusko-tatarskiego będącego w trakcie przegrupowywania. Podkreślić należy rozwagę i umiejętności dowódcze panów małopolskich oraz odwagę osobistą służącego pod ich rozkazami rycerstwa, Nie obawiano się bowiem w ciężkim uzbrojeniu forsować wpław rzeki i to pod grożącym ostrzałem łuczników nieprzyjacielskich. Pod Łuckiem doszło do pierwszego w takiej skali udanego współdziałania artylerii polskiej z jazdą w bitwie polowej. Ten niewątpliwy sukces taktyczny nie przyniósł jednak większych owoców w sferze operacyjnej. Opanowanie linii Styru umożliwiło jedynie utrzymanie szlaków komunikacyjnych i zaopatrzeniowych w rękach polskich. Jagiełło rozkazał odbudować most na rzece, przez który przeprawiła się reszta wojsk polskich. Zamek łucki pozostał jednak nadal w rękach stronników Świdrygiełły, a dowodzący jego obroną Jursza odrzucał wszystkie wezwania do kapitulacji. Zmuszony więc został Jagiełło przystąpić do regularnego oblężenia..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 3.1

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości