Hittin (Hattin) 1187

"...Cała armia wyruszająca z Saffuriji liczyła, według ostrożnych danych, około 1.500 rycerzy, 15 tys. piechurów oraz około 4 tys. turkopoli, którymi dowodzili templariusze. Zasilały ją także pojedyncze oddziały słabo zorganizowanych i uzbrojonych Beduinów..."


Fragment książki: Marian Małecki "ROGI HITTINU 1187" s. 162

"...Jeżeli chodzi o teren, najważniejszą cechą pierwszego etapu marszu z Seforis była wąska linia wyznaczona przez górę Turan w kierunku ze wschodu na zachód, w północnej części płaskiej kotliny Buttauf (Bet Netofa). Gdyby Gwidon zdołał ją przebyć, góra znalazłaby się pomiędzy nimi a oddziałami Saladyna w Kafr Sabt, lecz łatwo mogłyby one zagrodzić mu drogę na wschodnim krańcu kotliny. Zamiast tego skierował się ku północnemu krańcowi łańcucha wzgórz Nazaretu, wzdłuż dolnego krańca doliny, która biegnie w linii prostej, przez około 8 km między niższym przedłużeniem wzgórz Nazaretu na południu a Turanem na północy. Jego armia podzieliła się na trzy dywizje - straż przednią dowodzoną przez Rajmunda z Trypolisu, centrum dowodzone przez niego samego oraz straż tylną pod wodzą Baliana z Ibelinu. Należy sądzić, że szli ustawieni w kolumny.
Kiedy tylko Gwidon wyruszył, muzułmańscy zwiadowcy zawiadomili o tym Saladyna w Tyberiadzie. Podobno otrzymał wiadomość w czasie porannej modlitwy i natychmiast wyruszył, by dołączyć do zasadniczej części swojej armii, znajdującej się około 10 km dalej pod Kafr Sabt. Muzułmanie śledzili marsz Franków, lecz przed pojawieniem się Saladyna nie podjęli żadnej poważnej próby ingerencji. W pewnym liście do Bagdadu znalazła się wzmianka, że do tego czasu Gwidon dotarł do „jednej z wód". Najprawdopodobniej chodzi tutaj o źródło koło wioski Turan, tuż przy południowym zboczu góry o tej samej nazwie. [...] Saladyn stwierdził: „jastrzębie frankijskiej piechoty i orły ich konnicy krążyły przez pewien czas wokół wody", lecz później „za podszeptem szatana Gwidon uczynił coś sprzecznego z jego celem": opuścił źródło i pomaszerował dalej..."


Fragment książki: M. C. Lyons D. E. Jackson "SALADYN" s. 294

Mapa terenu

Mapa terenu w okolicach Hittinu

"...Muzułmanie niemal otoczyli całą frankijską kolumnę, która rozciągnięta była teraz na 2-kilometrowym odcinku. Ataki nasiliły się szczególnie na tyły szyku. Wokół słychać było bębny Saracenów, ich krzyki, a z każdej strony sypał się grad strzał. Hrabia Trypolisu chciał za wszelką cenę przyśpieszyć marsz, aby jeszcze tego dnia dotrzeć do jeziora Genezaret. Gwidon obiecał, że tak też uczyni. Wtedy właśnie nastąpiła nagła zmiana planów. Być może Rajmund doszedł do wniosku, że w piątek nie uda się już osiągnąć Tyberiady. Za zgodą króla skręcił więc na północ, w kierunku wioski Hattin. odległej o sześć kilometrów. Miał nadzieję, że armia dojdzie do znajdujących się Tam źródeł przed nocą, a ugasiwszy pragnienie odzyska sity i wartość bojową. Gdy Saladyn spostrzegł ten manewr, natychmiast wysłał mameluków pod dowództwem Taki ad-Dina, by zablokowali drogę Frankom. sam zaś uderzył z całą mocą na ostatnia, z kolumn. Rajmund wyrąbał sobie dalszą drogę, zadając muzułmanom spore straty. Zamykający szyk templariusze odpierali atak za atakiem, jednak nie mogąc sobie poradzić, wysłali posłańca do króla, błagając go o pomoc. Gwidon wstrzymał marsz i ruszył z odsieczą. Rycerze poszli do szarży, lecz muzułmanie nie podjęli walki. Uporządkowanie szyku łacinników zajęło wiele czasu, a konie odmawiały już posłuszeństwa. Lousignan, litując się nad konającymi ze zmęczenia wojownikami, zdecydował, że należy rozbić obóz. [...] Prawdopodobnie decyzja o wstrzymaniu marszu zadecydowała o wyniku całej bitwy. Gdyby Frankowie kontynuowali, dotarliby do źródeł wody, co w ich sytuacji nabierało pierwszorzędnego znaczenia. Wątpliwym wydaje się, by mamelucy Saladyna rozbili templariuszy z tylnej straży. Nawet gdyby tak się stało, to warto było poświęcić jedną z kolumn, by ocalić całą armię.
Namioty rozstawiono w pobliżu miejscowości zwanej Manescalcia, Okazało się, że studnia w wiosce wyschła, Frankowie być może liczyli na to, że uda im się odpocząć w ciągu nocy. Nic bardziej błędnego! Zewsząd słychać było modlitwy i śpiewy muzułmanów, którzy naigrywali się z łacinników, wylewając wodę na ziemię. Trzeba było utrzymywać przynajmniej część piechoty w szyku, bowiem armia narażona była na niespodziewane wypady Saracenów. W nocy z zakamarków powychodziły skorpiony i jadowite pająki, które wywoływały napady szału wśród koni. Ci z Franków, którzy chcieli wydostać się z okrążenia w poszukiwaniu wody, zostali zabici, bowiem muzułmanie otoczyli obóz tak, że „kot nie wymknąłby się z okrążenia nie zauważony". By dopełnić jeszcze bardziej udręk łacinników, Saraceni podpalili zarośla wzdłuż linii ich namiotów..."


Fragment książki: Piotr Biziuk "HATTIN 1187" s. 86-87

"...Noc z piątku na sobotę, z 3 na 4 lipca, Saladyn spędził gromadząc zapasy i przegrupowując swoich ludzi. Mimo sukcesu i najwyraźniej beznadziejnej pozycji Franków, poprosił, aby każdy szwadron podał imiona harcowników. Muzułmanie uważali, że ich łucznicy mogą sprostać uzbrojonym żołnierzom frankijskim. [...] Rozdano 400 ładunków strzał i poczyniono starania, aby dalsze dostawy czekały w pogotowiu..."


Fragment książki: M. C. Lyons D. E. Jackson "SALADYN" s. 296

Pierwsza faza bitwy

Pierwsza faza bitwy

"...Było już po świcie, w piątek 4 lipca 1187 roku, w dniu obchodzonym przez Kościół katolicki jako wspomnienie św. Marcina Wrzącego, patrona królewskiej armii, 15 dnia drugiego miesiąca rabi, według kalendarza muzułmańskiego. Muzułmańskie wojska zajęły obszar od podnóżka Rogów po Lubię, blokując jednocześnie drogę do Tyberiady i źródeł Hittinu.
Lewym skrzydłem wojsk muzułmańskich dowodził Gobkori. Jego oddziały wyszły z Nimrin i ustawiły się podkową od północnego zachodu w stosunku do sił hufca Baliana z Ibelinu. Oznacza to, że zajęły obszar pomiędzy Lubią a masywem Jabal Tur’an (Turanem) po to, by między innymi blokować dostęp do ujęcia wody w Turan.
Południową flankę krzyżowców otoczył sam Saladyn z oddziałami centrum. Taqi ad‒Din zajął teren na południe od Nabi Shu’Ayb, stykając się z flanką Gobkoriego. Jeden z jego oddziałów zagradzał jednak drogę Rajmundowi z Trypolisu od strony wschodniej, czyli od strony Jeziora Tyberiadzkiego.
Armia krzyżowa nie przegrupowała się po pierwszym dniu walki. Jedynie o świcie król nakazał swemu bratu Amalrykowi Luzynianowi podzielone już hufce doprowadzić do stanu gotowości bojowej. Tak więc najbardziej wysuniętą jednostką bojową był hufiec hrabiego Rajmunda. Centrum dowodził król Gwidon z Amalrykiem, zaś tyły królewskiej armii ubezpieczał Balian z Ibelinu z zakonami rycerskimi..."


Fragment książki: Marian Małecki "ROGI HITTINU 1187" s. 175-176

"...Muzułmańscy harcownicy zaczęli bitwę, lecz Saladyn nie rzucił do walki trzonu swoich wojsk, dopóki nie zrozumiał, którą drogą zamierza iść Gwidon. Wynika z tego, że jego zdaniem Frankowie przez cały czas mogli wycofać się do Turanu, lecz jak się okazało, obrali „drogę do jeziora". Oznacza to, że próbowali trzymać się południowej strony płaskowyżu..."


Fragment książki: M. C. Lyons D. E. Jackson "SALADYN" s. 297

Atak prowadzony w celu przebicia się w stronę Jeziora Tyberiadzkiego załamał się po tym, jak atakującej piechocie zagrodziły drogę pożary wzniecone przez oddziały muttawiya. Ogień był już tak potężny, że piechota musiała zawrócić w stronę bliżej niesprecyzowanego wzgórza. Według kroniki „De Expugnatione”: „Nasi ludzie utworzyli szyk bojowy i pospiesznie wyruszyli w stronę morza z nadzieją, że gdy dotrą do wody, ugaszą pragnienie i odzyskają siły do walki z wrogiem. Gdy nasi wojownicy pogrupowani, stali w szyku bojowym piechota dostała rozkaz, aby zająć pozycje naprzeciw strzał wroga tak, aby w razie ataku mogły ich obronić włócznie rycerzy. W ten sposób, osłaniając siebie wzajemnie, obie formacje były bezpieczne. W tym czasie nadciągnęli Saraceni. Piechota zbita w szyk o kształcie przypominającym klucz gęsi, zaczęła nagle uciekać na szczyt wysokiej góry, pozostawiając całą armię swojemu przeznaczeniu.” Jest dość prawdopodobne, że chodziło o południowy Róg Hittinu..."


Fragment książki: Marian Małecki "ROGI HITTINU 1187" s. 178

"...Zaraz po porannym ataku rozleciał się szyk łacinników, Piechota, która zbliżyła się do Rogów Hattin, mając nadzieję na dotarcie do jeziora Genezaret i nie bacząc na nic rzuciła się ku wzgórzom. Sierżanci z obłędem w oczach zwartą masą przebili się przez lukę między dywizjami Saladyna i Taki ad-Dina ku południowemu wzgórzu. Było to możliwe dzięki kolejnej szarży Rajmunda, Hrabia słusznie uważał, że jedyną szansą na uratowanie armii było doprowadzenie jej do jakiegokolwiek ujęcia wodnego, Z całą siłą natarł więc nu przeciwnika, lecz gdy docierał do frontu mameluków, ci rozstąpili się, przepuszczając kłusujących rycerzy, i szybko zamknęli szyk. Uderzenie poszło w pustkę, a wielu Franków zostało otoczonych. Strąceni z koni, stali się łatwym celem dla tureckich włóczni..."


Fragment książki: Piotr Biziuk "HATTIN 1187" s. 92

Druga faza bitwy

Druga faza bitwy

"...Powrót był już niemożliwy, wylot z wąwozu zbyt wąski i stromy. [...] Kiedy hrabia zrozumiał, że nie ma szans na powrót, udał się wraz ze swoim rycerstwem w kierunku miasta Tyr, a nie do odległej o 2 mile Tyberiady, gdyż obawiał się odwetu samego Saladyna.”
Część kronikarzy uważała jednak postępek Rajmunda za przejaw zdrady. Według Ernoula Rajmund zdradził dopiero w momencie, gdy zobaczył klęskę hufca królewskiego. Nowsze badania historyczne skłaniają do bardziej powściągliwej opinii o postępowaniu hrabiego Rajmunda. Najprawdopodobniej jego atak nastąpił na wyraźny rozkaz króla. Wbrew obiegowej opinii był on dobrze przygotowany, jak również cel został określony precyzyjnie. Atak na pozycje mameluków Taqi al Dina miał otworzyć wojskom krzyżowym drogę do najbliższego źródła wody w wiosce Hittin i tym samym przetrzeć szlak na Tyberiadę. [...]
Ponoć Saladyn miał powiedzieć: „chociaż na razie umknął, to i tak go dogonimy później” i zadrwić z jego męstwa, że oto ucieka, kiedy „szczęście przestało mu sprzyjać.” Rajmund mocno przeżył klęskę na Rogach Hittinu; wkrótce zapadł na zdrowiu, i jeszcze w tym samym 1187 r. zmarł na zapalenie opłucnej..."


Fragment książki: Marian Małecki "ROGI HITTINU 1187" s. 182-184

"...W rzeczywistości jednak trudno powiedzieć, co właściwie Rajmund mógłby zrobić po przemknięciu między szeregami Takiego ad-Dina. Jego konie były zmęczone, stracił wielu ludzi, nie mógł zatem liczyć na wywalczenie sobie drogi powrotnej lub zmianę rezultatu bitwy, która była już nieodwracalnie przegrana..."


Fragment książki: M. C. Lyons D. E. Jackson "SALADYN" s. 298

"...Piechurzy frankijscy próbowali uciec z pola walki za szarżującą konnicą Rajmunda, mamelucy Taki ad-Dina powstrzymali ich jednak i wyparli na północny Róg Hattin. Ciężka jazda chrześcijan, pozbawiona wsparcia tarczowników nie była w sianie poradzić sobie z nasilającymi się atakami muzułmanów. Pod gradem strzał, wypuszczanych przez tureckich łuczników, ginęły wierzchowce. Spieszeni rycerze nie mogli skutecznie odpierać szarż Saracenów. Pozostali przy życiu skupili się wokół Gwidona, prawdopodobnie gdzieś w pobliżu południowego wzgórza. Król próbował prowadzić negocjacje z piechurami, błagając ich, by zeszli ze wzgórza i bronili Prawdziwego Krzyża. „Nie uczynimy tego, umieramy bowiem z pragnienia i nie będziemy walczyć" — odpowiedzieli sierżanci". Sytuacja powtórzyła sit; kilkakrotnie, jednak skutek był ten sam. Gwidon uznał w końcu, że szansa na powstrzymanie mameluków będzie rozbicie obozu. Pozwoliłoby to uzyskać jakąkolwiek ochronę przed strzałami i ocalić konie. Udało się jednak postawić zaledwie trzy namioty. Zamieszanie bitewne nie pozwoliło na uporządkowanie szyku. Chaos narastał. Pozostali na placu boju rycerze, król, szpitalnicy, templariusze, przemieszani ze sobą, nikli w tłumie Turków. „Tysiące Syryjczyków szarżowało na chrześcijan. wypuszczając strzały i zabijając ich".
W tym czasie muzułmanie przypuścili gwałtowny atak na północne wzgórze o urwistych stokach. Taki ad-Din rzucił do boju swoich piechurów oraz ochotników muttawija, niesionych religijnym zapałem, upojonych postępującym zwycięstwem. Wspinali się na stromiznę w bitewnym szale, wznosząc gardłowe okrzyki. Doszło do gwałtownej walki wręcz, W ruch poszły piki, maczugi, miecze, bojowe cepy. Piechurzy frankijscy stawiali zażarty opór, lecz przewaga liczebna napastników była zbyt duża. Wielu chrześcijan poległo na miejscu, część strącono w przepaść. Tym, którzy przeżyli, natychmiast pętano ręce i spędzano ich na dół..."


Fragment książki: Piotr Biziuk "HATTIN 1187" s. 92-93

"...W tym momencie król mógł wydać jedynie rozkaz zajęcia południowych stoków Rogów Hittinu. Królewski, jasnoczerwony namiot, aż zanadto widoczny dla obserwującego pole bitwy Saladyna, rozbito prawdopodobnie od północnej strony wierzchołku Rogów Hittinu lub w przesmyku pomiędzy jego częściami (mniej więcej w miejscu, w którym się znajdował, na rozkaz Saladyna postawiono meczet). Na wzgórze wycofało się wraz z królem około stu pięćdziesięciu rycerzy. Przyjęli oni postawę typowo obronną, co skwitował Imad ad‒Din w słowach: „ich lwy zamieniły się w jeże”. Także ten fragment potwierdza, że rycerze utracili konie na skutek braku osłony ze strony własnej piechoty. Uznano, że pewną formą obrony przed atakiem kawalerii będzie postawienie jeszcze kilku namiotów. Oprócz królewskiego w zgiełku bitewnym udało się rozbić zaledwie dwa i to u podnóża wzniesienia Rogów..."


Fragment książki: Marian Małecki "ROGI HITTINU 1187" s. 185-186

"...Same Rogi wyglądały z daleka jak dwa niskie wzgórza połączone krótkim grzbietem wychodzącym na płaskowyż nachylony ku górze Nimrin, który stopniowo wznosił się od południa. Na północy strome zbocze doliny, przy którym stały, przydawało im wysokości i majestatu, jak również było skuteczną barierą dla jeźdźców..."


Fragment książki: M. C. Lyons D. E. Jackson "SALADYN" s. 298

"...Bitwa więc rozgorzała na nowo. Teraz decydujące uderzenie poszło na tył armii, dowodzony przez Baliana z Ibelinu. Tu bitwa była najkrwawsza. Do walki wkroczyły bowiem oddziały templariuszy i szpitalników. Rycerze zakonni zgodnie z regułą nie mogli się cofać i byli przygotowani na śmierć. Nie mogli również liczyć na wykupienie z niewoli, a wśród Turków mieli opinię fanatyków religijnych. W starciu z pojedynczym rycerzem Turcy nie mieli wielkich szans, przeto Gobkori wydał rozkaz ostrzału hufca Baliana z Ibelinu. Brak wsparcia piechoty spowodował, że tył armii został poważnie zagrożony, zaś straty wśród rycerzy z godziny na godzinę ogromne. Prawdopodobnie Balian lub Renald, pan na Keraku, wysłali gońca do króla z prośbą o wsparcie. Nie zdawali sobie zapewne sprawy z położenia reszty armii..."


Fragment książki: Marian Małecki "ROGI HITTINU 1187" s. 186

Trzecia faza bitwy

Trzecia faza bitwy

"...Gdzieś w pobliżu szczytu rozbito widoczny z daleka czerwony namiot króla. Saladyn nakazał Taki ad- Dinowi. by wszystkimi silami zaatakował Franków. Korpus dowodzony przez sułtana dotarł na wschód od wzniesienia, druga jego część zmierzała w kierunku południowych stoków wzgórzu. Łacinnicy tymczasem przegrupowali się — prawdopodobnie w płaskim kraterze między Rogami — i ruszyli do szaleńczego ataku. Przebieg tego fragmentu bitwy można odtworzyć na podstawie relacji 17-letniego AI-Malika al- Afdala syna sułtana, który po raz pierwszy uczestniczył w tak poważnej batalii: „Kiedy król frankijski wycofał się na wzgórze, jego rycerze dokonali bohaterskiej szarży, spychając muzułmanów aż do miejsca, gdzie stał mój ojciec. Zauważyłem, że się przeraził. Zmienił się na twarzy i zaczął targać brodę, a potem pokłusował naprzód krzycząc: «Zadajcie kłam szatanowi!» Nasi ludzie uderzyli na nieprzyjaciela, który wycofał się na wzgórze. Widząc że Frankowie uciekają wykrzyknąłem z radością: «Pobiliśmy ich!» Jednakże jeszcze raz poszli do szarży, odrzucając znowu nasze oddziały do miejsca, gdzie znajdował się ojciec. Ten ponownie rozkazał im pójść do ataku i znowu nieprzyjaciel cofnął się na wzgórze. A ja znowu zawołałem: «Pobiliśmy ich!» Wtedy ojciec zwrócił się do mnie i rzekł: «Cicho bądź! Póki stoi tam ten namiot, jeszcze ich nie pobiliśmy». W tym momencie namiot runął. Wtedy mój ojciec zsiadł z konia i pochylił się ku ziemi, ze i ze łzami radości dziękując Bogu"..."


Fragment książki: Piotr Biziuk "HATTIN 1187" s. 94

"...Tymczasem śmiałe ataki przypuszczane teraz kolejno po sobie mocno naruszyły szeregi muzułmanów, a jedna z szarż omal nie zakończyła się sukcesem. Bohaterstwo Franków uznał nawet niechętny im Ibn al‒Asir, który pisał: „Wśród dymu i płomieni, w letnim upale i ogniu walki, udręczeni pragnieniem Frankowie mieli już wszystkiego dosyć. Powiedzieli jednak sobie, ze skoro chcą uniknąć śmierci, nie mogą nie stawić jej czoła. Rzucali się tak gwałtownie do ataku, że muzułmanie musieli się cofać. Tymczasem po każdym szturmie ponosili straty i malała ich liczba.”..."


Fragment książki: Marian Małecki "ROGI HITTINU 1187" s. 187

"...Jednak to utrata Prawdziwego Krzyża, a nie opanowanie przez muzułmanów miejsca, w którym stał królewski namiot, tak wpłynęła na morale Franków, że zupełnie odebrała im chęć jakiegokolwiek oporu. Nie jest wykluczone, że najcenniejsza relikwia królestwa, zdobyta przez wojowników Taki ad-Dina, dostała się w ręce Saracenów jeszcze przed dwoma ostatnimi atakami chrześcijańskiego rycerstwa. [...] Bardziej prawdopodobne jest jednak, że do zdobycia Krzyża doszło podczas któregoś z kontrnatarć żołnierzy Saladyna. Poległ dzierżący relikwię biskup Akry, Chwilę potem muzułmańscy wojownicy wydarli krzyż biskupowi Lyddy. który chciał podnieść go z ziemi. Po bitwie cenną zdobycz przekazano sułtanowi.."


Fragment książki: Piotr Biziuk "HATTIN 1187" s. 95

"...Tymczasem Balian z Ibelinu podjął dramatyczną decyzję o przedarciu się przez siły Gobkoriego i wyrwaniu z okrążenia. Razem z Renaldem z Sydonu w ostatniej chwili przerwali pierścień okrążenia i wycofali się w stronę Safuriji. Według kroniki „De Expugnatione”: „Szpitalnicy, templariusze i reszta wojska zmieszali się w walce z Turkami. Pomiędzy nimi a królem była taka moc barbarzyńców, że nie byli już w stanie wrócić do Świętego Krzyża. Nagle ktoś zakrzyknął: ″W związku z tym, że bitwa toczy się nie po naszej myśli, ci, którzy mogą się przebić, niech idą. Straciliśmy już nawet szansę na ucieczkę″.” Lecz templariusze i joannici nie zamierzali uciekać. Byli groźni przez swą karność i świadomość swego losu, jak podkreśla wielu historyków tego starcia - wówczas już niezłomni i nareszcie nieskłóceni. Na jednym z wielu obrazów przedstawiających bitwę czarne płaszcze joannitów mieszają się z czerwonymi krzyżami Rycerzy Świątyni, zaś mistrz Gerard de Rideford tym razem nie ucieka; wydaje rozkazy i walczy razem z innymi, sam zostaje nawet ranny. W istocie tak było. Tylko niewielkim grupkom szpitalników udało wyrwać się z okrążenia. Joannici dotarli do zamku Belvoir..."


Fragment książki: Marian Małecki "ROGI HITTINU 1187" s. 190-192

Czwarta faza bitwy

Czwarta faza bitwy

"...Kiedy wojska Saladyna przybyły na wzgórze, zastały dość niecodzienny widok. Reszta rycerzy pozostałych przy życiu wraz z królem Gwidonem leżała na ziemi, oczekując zwycięzców. Zmęczenie, potęgowane pragnieniem było tak ogromne, że krzyżowcy nie byli w stanie w jakikolwiek sposób się bronić, na dodatek większość rycerstwa była spieszona, bowiem konie padły z pragnienia i z ran odniesionych w starciach..."


Fragment książki: Marian Małecki "ROGI HITTINU 1187" s. 194

"...Gwidona pojmał Kurd o imieniu Dirbus. Król siedział ponoć zrezygnowany, nie miał nawet sił, by na znak poddania oddać swój miecz. Renald de Châtillon został ujęty przez sługę emira Ibrahîma al-Mihrani. Ze wzgórz na dół popędzono mistrza szpitalników, dumnego templariusza Gerarda de Ridefort, Onufrego z Toranu, Amalryka z Lousignan, biskupa Lyddy... W ręce muzułmanów wpadło wielu możnych, choć jeszcze więcej z nich leżało z twarzami wdeptanymi przez końskie kopyta w pyle galilejskiego płaskowyżu. Ci, którzy jeszcze żyli, popuchniętymi od pragnienia ustami błagali o dobicie. Przerażająca plątanina rozkrwawionych ciał ciągnęła się przez kilka kilometrów, dobrze widoczna z Rogów Hattin, niemych świadków triumfu islamu..."


Fragment książki: Piotr Biziuk "HATTIN 1187" s. 96

"...Saladyn. jak podaje Imad ad-Din, podziękował Bogu za zwycięstwo. Potem rozkazał, by przyprowadzono przed jego oblicze Gwidona z Lusignan oraz Renalda z Chatillon, i zgromił Renalda za jego zdradzieckie postępowanie, na co Renald przez tłumacza odpowiedział. że „tak właśnie czynią zazwyczaj władcy". Gwidonowi podano zimną wodę. aby zaspokoił pragnienie. Kiedy podał ją Renaldowi, Saladyn rzekł swojemu tłumaczowi: „Powiedz królowi: «To ty dałeś mu pić»". Ibn Szaddad dodał, że zgodnie z chwalebnym zwyczajem Arabów zdobywca, który zaoferował jeńcowi wodę lub jadło, darowuje mu życie. Po jakimś czasie Gwidona i Renalda ponownie przyprowadzono do namiotu Saladyna. Gwidon został w przedsionku, natomiast Renaldowi w obecności Saladyna zaproponowano przejście na islam. Kiedy odmówił, Saladyn przebił go jego własnym mieczem, potem odcięto mu głowę, a ciało przeciągnięto obok Gwidona. Następnie przed oblicze Saladyna przywiedziono samego Gwidona. Sułtan rzekł mu: „Wzajemne zabijanie się nie jest zwyczajem władców, lecz Renald nadużył mojej cierpliwości"..."


Fragment książki: M. C. Lyons D. E. Jackson "SALADYN" s. 299-300

"...„Książę Al Karaku (...) był najbardziej niegodziwym i zdradliwym spośród wszystkich Franków. Uderzył on na karawanę podążającą z Egiptu do Syrii, w której było wielu pielgrzymów i wielkie bogactwa; obrabował ją i zabił lub wziął w niewolę mnóstwo ludzi. Sułtan Saladyn ostro go za to potępił mówiąc: ″Gdzie są warunki umowy? Zwróć, coś zagrabił!″ On zlekceważył te słowa i nadal napadał i zabijał muzułmanów, aż w końcu sułtan poprzysiągł, że rozbójnik zapłaci za wszystko własną krwią. Uczynił to w roku 582 (1186‒1187)”.
W gruncie rzeczy pobudliwy książę miał na swym koncie znacznie więcej występków, w tym zerwanie rozejmu z muzułmanami. Toteż, kiedy znalazł się w namiocie sułtańskim, zdawał sobie zapewne sprawę, że jego godziny są już policzone i że nie może już liczyć na łaskę sułtana, dlatego nie kajał się przed nim i nie prosił o wyrozumiałość..."


Fragment książki: Marian Małecki "ROGI HITTINU 1187" s. 195-196

"...W czasie, gdy radzono o dalszych losach kampanii, wojownicy Saladyna zgromadzili w ustronnym miejscu turkopoli, którym zarzucono przejście z islamu na chrześcijaństwo i których następnie zmasakrowano. Po tej rzezi przyszła kolej na wziętych do niewoli templariuszy i joannitów. Tych nie zgładzono jednak na wzgórzu Hittin, lecz przewieziono do Damaszku, gdzie oddali swe życie w dwa dni po klęsce, „idąc na spotkanie ze śmiercią w wymownej ciszy i z pokorą, bo tak nakazywała reguła zakonu”. Saladyn uważał ich za fanatyków, chociaż każdy rycerz zakonny mógł uratować się przechodząc na islam..."


Fragment książki: Marian Małecki "ROGI HITTINU 1187" s. 197-198

"...Bitwa pod Hattin nie wniosła zbyt wiele do sztuki wojennej, nie stała sie przełomem w sprawach taktyki bądź wejścia w powszechne użycie nowych rodzajów broni. Mimo że zarówno muzułmanie, jak i Frankowie byli przekonani o lepszym wyposażeniu i wyższości zachodniego rycerstwa nad muzułmańską konnicą, to stało się oczywiste, iż chrześcijański wojownik pozbawiony wierzchowca traci swą wartość bojową. „Chronionemu przez zbroje od stop do głów, nawet najbardziej brutalne ciosy nie czyniły krzywdy. Ale kiedy zabito jego konia, rycerz był po prostu brany do niewoli". Saladyn dowiódł, że jest wodzem, który w perfekcyjny sposób potrafi wyzyskać słabości nieprzyjaciela. Odniósł zwycięstwo w dużej mierze dzięki sprawnemu zaopatrzeniu, co po raz kolejny w dziejach dowiodło jak ważna w prowadzeniu wojen jest logistyka. Sułtan wygrał, gdyż zmusił przeciwnika do stoczenia bitwy w miejscu, o czasie i w sposób, w jaki to on właśnie chciał uczynić..."


Fragment książki: Piotr Biziuk "HATTIN 1187" s. 98

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości