Góra Kadmos 1148

"...Trzeciego stycznia krzyżowcy francuscy dotarli do Laodycei. Tu władza Bizancjum była bardzo słaba. Niektórzy uważali nawet, że zarządca jest w zmowie z wrogami cesarstwa. Można jednak przypuszczać, że to przeprowadzane przez wojsko grabieże skłoniły część greckich mieszkańców tych terenów do połączenia sił z Turkami. Nie znamy dokładnego szlaku przemarszu krzyżowców z Laodycei do Adalii. Wiemy jednak na pewno, że nie szli główną starożytną drogą biegnącą przez ziemie niczyje między Bizancjum a ziemiami Seldżuków. Ludwik poprowadził swoje wojsko mniejszymi drogami przez masyw górski nazywany wówczas górą Kadmos (Honaz Dagi) i minął miejsce, w którym kontyngent niemiecki biskupa Ottona wpadł w zasadzkę.
Większość francuskiego rycerstwa jechała na przedzie kolumny, w środku szły tabory, a strażą tylną dowodził król Ludwik. Codziennie kto inny dowodził poszczególnymi oddziałami, by każdy z możnowładców miał okazję sprawować tę zaszczytny funkcję. Gdy 8 stycznia armia krzyżowców zmagała.się z największy przeszkodą, górą Kadmos, strażą przednią dowodzili wspólnie GeofFreyz Rancon i hrabia Amadeusz II.
Przełęcz Kazik Beli leży na wysokości 1250 metrów. Aby wspięła się na nią armia, potrzeba było całego dnia. Jednak straż przednia sprostała temu wyzwaniu bardzo sprawnie. Nic widząc zagrożenia ze strony nieprzyjaciela, nie postąpiła zgodnie z rozkazami i nie zaczekała na resztę wojsk. Ruszyła w doi szlakiem po drugiej stronic przełęczy, prawdopodobnie licząc na to, że znajdzie dobre miejsce na obóz. W tym momencie zawiodła doskonała dyscyplina Francuzów i komunikacja wewnętrzna armii Ludwika. Pozostali dowódcy nic nie wiedzieli o tym, że straż przednia zmieniła plany. Straż tylna została natomiast u podnóża wzniesienia. Przypuszczalnie miała przejść dopiero następnego dnia. Powolne tabory przeprawiały się na drug^ stronę przełęczy bez żadnej osłony.
Turcy wykorzystali tę okazję. Niektórzy zajęli szczyt przełęczy, inni przypuścili arak na kolumnę taborów, która mogła mieć nawet 10 kilometrów długości. Odo z Dcuil był w samym centrum tych wydarzeń, ale zawrócił konia i pogalopował z powrotem do króla Ludwika, który idąc z tyłu, mógł nie widzieć, co się dzieje. W swej kronice Odo opisał narastającą wśród krzyżowców panikę. Ludwik ruszył do natarcia, ale stromy szlak uniemożliwił zastosowanie typowej dla jazdy taktyki. Zginęło wielu rycerzy z gwardii królewskiej, a sam Ludwik prawie dostał się do niewoli. Udało mu się jednak odwrócić uwagę wroga od taborów, które wspięły się na przełęcz. W tym czasie straż przednia zawróciła, by ruszyć na pomoc.
Całą noc z przełęczy schodzili żołnierze, których zatrzymały walki. Straty w szeregach armii Ludwika były bardzo duże, zaś morale Turków znacznie wzrosło. Król poprosił o radę „profesjonalnych" krzyżowców, czyli templariuszy. Odo z Dcuil napisał, że żołnierzom zalecono, by na drugi raz stawiali jak najdłużej opór, ponieważ Turcy zazwyczaj szybko się zniechęcali i pochopnie decydowali o odwrocie. Dzięki zastosowaniu tej rady udało się krzyżowcom odeprzeć kolejny atak. Turcy i Grecy przyjęli potem inną strategię. Prowadzili swoje stada dzień czy dwa dni marszu przed kolumną krzyżowców. Zwierzęta objadały ziemię z roślinności, pozbawiając armię nieprzyjaciela paszy dla zwierząt. Francuzi dotarli do Adalii wycieńczeni..."


Fragment książki: D. Nicolle "DRUGA KRUCJATA 1148" s. 53-54

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości